Halo! Witaj mamusiu! Jak się czujesz? Wszystko dobrze? (…) Dzwonię do Ciebie, bo byłem wczoraj na filmie Magdy Piekorz „Zbliżenia”, ale najpierw chciałbym Ci coś przeczytać.
„Czy masz chusteczkę? – codziennie pytała mama przy furtce, zanim wyszłam na ulicę. Nie miałam. I ponieważ jej nie miałam, wracałam po nią do pokoju. Nigdy jej nie miałam, ponieważ codziennie czekałam na to pytanie. Chusteczka była dowodem, że mama czuwa nade mną każdego ranka. W późniejszych godzinach i zdarzeniach dnia byłam zdana na siebie. Pytanie Czy masz chusteczkę? było ukrytą czułością. Jawnej mama by się wstydziła, chłopi jej nie znali. Miłość przebrała się w pytanie. Dawała się wypowiedzieć tylko tak, sucho, w tonie rozkazu. Szorstkość głosu podkreślała czułość. Każdego ranka stałam przy furtce, raz bez chusteczki i raz z chusteczką. Dopiero potem wychodziłam na ulicę, jakby z chusteczką była przy mnie też mama”.
– Jesteś tam? Czemu nic nie mówisz? Tak przecież wyglądało całe moje dzieciństwo! Pamiętasz, codziennie pytałaś, czy wziąłem kanapkę! Tak sobie myślę, że miliony osób na świecie, codziennie kiedyś „przeżywały”, „przeżywają”, bądź „będą przeżywały” różne warianty tej sytuacji. Czy Ty, będąc dzieckiem,jej nie przeżywałaś?(…) No, sama widzisz. Przypomniał mi się ten kawałek z Herty Muller może dlatego, że ten film opowiadał o bardzo trudnej relacji matki i dziecka. (…) Jelonkowa też widziała? (…) A, u córki w Katowicach!
No, widzisz, tu też chodzi o córkę. Ale to nieważne, bo niezależnie od płci, narodowości, wieku czy charakteru każdy z nas nosi na brzuchu bliznę po matce.(…) Ależ skąd, dla mnie „blizna po matce” wcale nie jest określeniem pejoratywnym. Jasne, że blizna to ślad po ranie, a rana to, coś co przynosi ból, ale zastanów się mamo, czy czasem nie jest tak, że przynosisz mi także ból?
A co w sytuacjach, gdy mówisz, że nic nie potrafię? Że jestem beznadziejny, że nic mi w życiu nie wyszło? Że bardzo dobrze, że stało się tak i tak, bo znowu się okazało, że masz rację? Że mam wszystko w dupie, a najbardziej Ciebie, moją matkę? Że jak mi się nie podoba, to zawsze sobie mogę „niedobrą matkę” zmienić? A co z szantażem emocjonalnym? Mamo, ja naprawdę bardzo cię kocham, szanuję, doceniam i wiem, jak będzie trudno, gdy Cię kiedyś zabraknie, ale moja „miłość – też – przebrała się w pytanie i daje się wypowiedzieć tylko tak, sucho, bo szorstkość głosu podkreśla czułość”. Przyznasz, że akurat w tej sprawie jestem Twoim nieodrodnym synem.
No, uśmiechnij się! Przestań się boczyć.(…) Nie biorę Cię pod włos, naprawdę! Wczoraj po wyjściu z kina cały czas myślałem
o Tobie, bo w pani Ewie Wiśniewskiej ciągle widziałem Twoje gesty, miny i słyszałem Twoją intonację.
Mogłem dopowiadać całe frazy, typowe dla każdej gderliwej matki na świecie… którą Wiśniewska zagrała tak pięknie, z całym wachlarzem „statystycznych matczynych zachowań”.(…)
A córkę gra Joanna Orleańska. Gra w sposób niesamowicie oszczędny, minimalistyczny. Muszę przyznać, że mnie tym urzekła. (…) Gra „życiową lunatyczkę” – jakby ciągle spała. Myślę, że dramatyczne wydarzenia w finale musiały ją obudzić, ale tego z filmu się nie dowiadujemy. Nie zdradzę Ci końca, ale gdybym to ja był na jej miejscu, toby mnie na pewno obudziły. Ale powiem Ci, że najbardziej podobał mi się Łukasz Simlat w roli męża córki. To taki facet, który poświęca się
z miłości do kobiety i próbuje uratować i matkę, i córkę.(…) Masz rację, mamo, on zawsze gra prawdziwie i pięknie, ale tu udało mu się coś jeszcze. Poświęcił się nie tylko jako bohater, ale i jako aktor – zapomniał o sobie i stworzył rolę prostą, głęboką i niezwykle przejmującą.(…) Tak, mamo, pamiętam, jak mówiłaś po „Kochankach z Marony”, że to jeden z najlepszych aktorów swojego pokolenia. (…) Tu był świetny i sporo w tym pewnie zasługi Magdy Piekorz, która wie, jak prowadzić swoich bohaterów i opowiadać historię. A ta historia w „Zbliżeniach” wydała mi się mądra
i uniwersalna. (…) Co? Co wyczytała Jelonkowa? Że „symbolika i stylistyka filmu jest stereotypowa
i pretensjonalna”? I że co? Że to wina reżyserki? Nie zgadzam się. Uważam, że wszystkie symbole czy schematy myślowe, w tym filmie są konsekwentne i właściwe. Komuś się pomylił punkt widzenia bohaterki i reżyserki. Myśli, że jeśli bohaterka widzi śnięte ryby i doznaje uczucia irracjonalnego strachu przed śmiercią, to Magdalena Piekorz także! No, mamo, to przecież bzdura! Zresztą, przestańmy wreszcie oceniać ludzi! Postarajmy się ich zrozumieć! Nawet jeśli bohaterka wydaje się nam głupsza – o tak, to lubimy najbardziej – to nie znaczy, że nie ma ona przeżywać życia na swój sposób. Może głupi i pretensjonalny, ale przede wszystkim swój własny! Jak film będzie w Busku,
to się umówcie z panią Marysią i koniecznie go zobaczcie. Jak przyjadę do domu, to sobie podyskutujemy, bo jest o czym. (…) Kiedy przyjadę? Na święta. (…)Wiem, że wszystkie normalne dzieci odwiedzają swoje matki przynajmniej raz w miesiącu, ale ja przyjadę dopiero na Boże Narodzenie! W końcu jestem nienormalny.(…) Nic! Nie będę się denerwował. Pa, pa. Do jutra. (…) Ubieram się ciepło! (…) Też Cię kocham, mamo!
autor: Tomasz Domagała
źródło: www.domagalasiekultury.blog.pl