W czasie tegorocznych Prowincjonaliów, przez wrzesińskie kino „Trójka” przewinęło się kilkaset wielbicieli kina. Publiczność festiwalu postarzała się. Najliczniej przyjeżdżają ci, którzy pamiętają jego początki. Brakuje nowych, młodych widzów. I o nich właśnie organizatorzy muszą zawalczyć.
Zacznijmy od programu. Tu niestety, nie było najlepiej. Większość obejrzanych filmów zawiodła. Zabrakło dobrych dokumentów. Esencją Prowincjonaliów było dla mnie zawsze kino niezależne, mądre i wywołujące ferment. Kino, które nie wchodziło w układy biznesowe i nie chodziło na pasku producentów. Oczywiście, na festiwalu nie zabrakło tego nurtu, jednak jego poziom artystyczny w wielu przypadkach pozostawiał wiele do życzenia. Jak w przypadku „Życia mojego brata”, dokumentu Katarzyny Lesisz, studentki reżyserii w Łodzi. To historia dwóch braci, pochodzących z farmy, w zabitej deskami islandzkiej prowincji. Jeden pozostaje wierny własnym korzeniom i wybiera życie na farmie, drugi jej nienawidzi i ucieka do miasta. Temat ciekawy, niestety jego realizacja – przegadana i nużąca, a portrety dwóch mężczyzn, ledwo naszkicowane, powierzchowne. Różnice osobowości bohaterów nie zostały uchwycone w żadnej formie, z filmu nie wynika nic, poza stwierdzeniem, że ludzie, mimo łączących ich więzów krwi, potrafią znacząco się różnić.
Podobny przykład – tym razem fabularny, to film „Urok”. Dzieło, odwołujące się do wielu innych realizacji filmowych, przynajmniej w warstwie scenariusza. Rzekomo zabawna historia, owładniętego przesądami mężczyzny, który co chwila biega do Szeptuchy, zdejmującej z niego zły urok. Coś między „Dniem świra” Koterskiego, a serialem „Graczykowie, czyli Buła i spóła”. Kolejna rzecz, z której niewiele wynika, poza sporą porcją dowcipasów i niezłymi zdjęcia.
W repertuarze znalazły się także dobre rzeczy. Przede wszystkim krótkometrażowy „Mały palec” Tomasz Cichonia. Prosta historia z wartko przeprowadzaną narracją, świetna gra aktorska, słowem – dobrze warsztatowo przygotowana etiuda.
Wiele dobrego można też powiedzieć o kryminale „Jeziorak” Michała Otłowskiego, z bardzo dobrą rolą Jowity Budnik w roli ciężarnej policjantki.
Jednym z najbardziej poruszających obrazów były „Mandarynki” Zazy Uruszadze, gorąco oklaskiwane i komentowane.
Entuzjastycznie przyjęty został obraz „Bogowie”, który zwyciężył w plebiscycie publiczności na najlepszy film fabularny. Odnoszę jednak wrażenie, że tak naprawdę nagrodzona została sama postać profesora Zbigniewa Religi, a nie film o wybitnym kardiochirurgu.
Zupełnie natomiast nie mogę zrozumieć, co na „Prowincjonaliach” robił „Obywatel” Jerzego Stuhra – film niesmaczny i nieznośny, z rzekomym dystansem wobec wszystkich bohaterów i ich postaw, co mają podkreślać polityczne cytaty i dowcipy. W efekcie – utopiono poważny temat społeczny.
O ile dyskusje na sali kinowej były częste, brakowało ich zupełnie w kuluarach.
Zabrakło młodych zapaleńców kina, siedzących – jak bywało kiedyś – na podłodze i spierających się o filmy do późnych godzin nocnych. Publiczność „Prowincjonaliów” bardzo się postarzała. Czyżby młodzież przestała interesować się kinem? Nie sądzę.
Wydaje mi się, że powód jest zupełnie inny. Cena karnetu – 160 złotych, to dla ucznia szkoły średniej, czy studenta, zdecydowanie zbyt dużo. Wiem, że czasy są ciężkie i festiwal musi ponosić niemałe koszty organizacyjne, ale może w przyszłości warto pomyśleć o większej zniżce dla młodej publiczności lub o wprowadzeniu wejściówek na pojedyncze filmy?
Tegoroczna edycja Prowincjonaliów nie była najlepsza, jednak nie tracę wiary w sam festiwal. W dalszym ciągu pozostaje on ważną i mądrą imprezą filmową, która otwiera głowy i zaraża miłością do kina. Tu ciągle jeszcze rodzą się rodzą się przyjaźnie, a podczas jej trwania publiczność staje się wspólnotą pasjonatów sztuki.
Warto jednak pamiętać, że bez wysokiego poziomu artystycznego, bez prowokujących i mądrych filmów, przyszłość festiwalu może okazać się szara. Czekam na przyszłoroczną edycję pełen obaw, ale i z nadzieją, a nawet …z niecierpliwością.
Na koniec słów kilka o festiwalowych nagrodach. Za najlepszy film dokumentalny uznano „Wyślę wam kartkę” Anny Dudy-Ziętek. Nagroda za najlepszy film krótkometrażowy powędrowała w ręce Tomasza Cichonia – twórcy „Małego palca”. W kategorii najlepszy film fabularny publiczność nagrodziła „Bogów” Łukasza Palkowskiego.
Najlepszą rolą kobiecą okazała się ciężarna policjantka, grana przez Jowitę Budnik w filmie „Jeziorak”, natomiast za najlepszą rolę męską nagrodzono Tomasza Kota, odtwórcę prof. Religi w filmie „Bogowie”.
Nagroda za najlepsze zdjęcia trafiła do Marcina Koszałki za film „Zbliżenia”.
W kategorii najlepsza muzyka zwyciężył Adrian Konarski za muzykę do „Zbliżeń”. Jako odkrycie festiwalu objawiła się Maria Bladzi w filmie „Serce serduszko”. Nagrodę dziennikarzy otrzymała „Pani z przedszkola” Macieja Krzyształowicza, a nagroda specjalna organizatorów powędrowała do rąk Sophii Turkiewicz za film „Niegdyś moja matka”.
Honorową nagrodę „Jancia Wodnika” otrzymał reżyser i aktor – Jerzy Gruza.
autor: Adam Olaf Gibowski
fot.: Mariusz Forecki
źródło: www.kulturaupodstaw.pl